Jeden dzień spędzony z córkami i sporo problemów…. Ot dzień pechowca w sklepie wielkoformatowym 🙂
Na koniec zostało mi tylko czekać i napić się mrożonej herbaty…
Ale wszystko po kolei.
W sobotę podzieliliśmy sie z Anią obowiązkami nad dziećmi. Ania z Fryckiem pojechała na konkurs gry w szachy. Ja przejąłem opiekę nad córeczkami.
Osobiście mam sceptyczne podejście do jakichkolwiek konkursów dla dzieci, mam poczucie, że to niepotrzebny stres dla nich samych. Jednakże wrażenia jakie miał synek po turnieju, w kontrze do poprzednich słów, były bardzo pozytywne. Po pierwsze, sam udział sprawił, ze nie tylko jeszcze bardziej polubił tę grę, a po drugie, emocje związane z przeprowadzonymi grami towarzyszyły mu przez cały weekend wprawiając w dobry nastrój.
No więc ja pojechałem z córkami na zakupy 🙂
Co prawda, po tym, jak ostatnio pojechałem kupić router i modem, obiecałem sobie ze odpuszczę zakupy na dłuższy czas.
Nie znam sie na sprzęcie RTV, wiec pojechałem po poradę osoby zajmującej sie tym sprzętem. Zaproponowano mi model jednego i drugiego, wiec dokonałem zakupu i szczęśliwy pojechałem do domu. Na miejscu, okazało sie ze nic nie działała. Pomyślałem, ze to mija wina, ze pewnie nie umiem tego skonfigurować i poprosiłem informatyka, aby przyjechał i zajął sie tym, ku uciesze zony i dzieci, jaki to tata jest dwuleworęczny. Niestety okazało sie ze router jest tylko do połączeń internetowych typu WLAN (nie WiFi) i muszę go wymienić. Cóż zdarza się, przyjąłem to z pokorą. W sklepie dokonano wymiany i po dopłaceniu, byłem szczęśliwym nabywca nowego routera. Jakież było moje zdziwienie, gdy następnie okazało się, ze tym razem moden, juz nie psuje do nowego routera 🙁
Zrozumiałe wydaje się zatem, że niechętnie podjąłem sie kolejnego wyzwania zakupów …
Tym razem wybór padł na sklep meblowy.
Postanowiłem zakupić lampy i szafki. Początkowo, aż mi było głupio ze pewnemu sprzedawcy zajmowałem przez ponad pół godziny czas rozważaniami jedynie dotyczącymi tego jakie chce fronty, a jakie nie, co mi sie podoba, a czego nie toleruje.
Potem tak samo męczyłem pewną ładną brunetkę wybierając kilkanaście lamp z jednej kolekcji.
Zastanawiałem sie czy nie jestem jakimś psychicznym doręczycielem sprzedawców :))
Dostałem listę rzeczy zamówionych, drobne zakupy miałem już w koszyku, wiec udałem sie z moimi córeczkami do kasy.
Bardzo miła Pani zeskanowałam ceny towarów drobnych, ale gdy zobaczyła kartkę, poinformowała mnie, że muszę udać w inne miejsce, gdzie dokonam finalizacji tego zamówienia, a ona w tym czasie zablokuje kasę czekając na mnie. Była tak miła, że powiedziała ze jednym okiem spojrzy na dziewczynki, ktore zaczęły bawić sie w najlepsze.
Od tego momentu zaczęły sie schody, które sprawiły, że ponad godzinę los mnie doświadczał.
Muszę przyznać, że pracownicy w sklepie starali sie nam pomoc. Bo mimo komedii pomyłek… sytuacja była raczej zabawna niż tragiczna.
Najpierw wybrane produkty były niedostępne w magazynie, mimo że pojawiły się na liście. Potem błędem okazało sie jedynie ich zlistowanie zamiast samodzielnego pozbierania, a następnie dwa razy trzeba było zmienić termin dostawy…. na końcu … zawiesił sie system komputerowy i skasował zapisane dane 🙂
I co z tego?
Muszę przyznać, że wszyscy starali się jak mogli, chcieli pomóc, pragnęli załagodzić sytuacje, próbowali nadrobić swe błędy, angażując się bardziej niż wymagała tego sytuacja.
Pomyślałem wówczas… Wow… to jest coś! Takie powinno być nasze życie. By nam się chciało!
Dziękuję.
super