Pracuję pięć dni w tygodniu, jak większość z nas zapewne.
Budząc się rano, wyjeżdżając z garażu, czując jak poranne słońce ostatnich dni zagląda do auta podczas drogi, myślę o tym, co przyniesie mi kolejny dzień, czy dam radę pokonać własne słabości, czy uda mi się zmierzyć ze sprawami które na mnie czekają. Co przyniesie mi ten dzień, co się skończy, a zacznie….
Bardzo polubiłem ostanie 20 minut drogi do pracy, które jest codziennym marszem o poranku.
Mijając ludzi, przypatruje się ich twarzom odczytując troski, skupienie, radość czy smutek. Czasem zastanawiam się, czy jest to wyraz wrodzonej ciekawości, czy rodzaj podglądactwa, że idąc – spoglądam na ludzi. Nie trzeba internetu, nie trzeba plotkarskich gazet lub portali, by odkrywać innych, a zwykła analiza ludzi przechodzących obok, ma w sobie to coś odkrywczego.
Ostatnio, coraz wiecej z nich, tych których mijam, rozmawia przez telefon, ach bez niego, życie coraz mniej wydaje się możliwe. Haha
Podążając w stronę placu Bernardyńskiego, słucham ulubionej muzyki płynącej z telefonu i myślę o tym, co przyniesie mi dzień, a co zabierze bezpowrotnie.
Niby idę sam, ale jestem myślami z ludźmi mnie mijającymi, czasem przyglądam się twarzom ludzi w autach stojacych na niekończących sie korkach. Dokąd podążają? O czym myślą?
Podczas tej przechadzki, rozmawiam też telefonicznie z moją Anią, jest wówczas w aucie z dziećmi. Lubię wsłuchiwać się w odgłosy krzyku naszych pociech dobiegającego w tle rozmowy.
Idąć, myślę o tym, jak bedzie wyglądał nadchodzący dzień, tydzień.
Lubię myśli kierować na nadchodzący weekend, zastanawiając się, co wspólnie będziemy robić? Czy pojedziemy na obiad, czy moze zjemy w domu?
Czy wykorzystany ten czas na to, by zakosztować odrobiny ruchu. Ten ruch, ta aktywność weekendowa jest rodzajem terapii. Te zajęcia sportowe sprawiają, że odżywam, że nabieram energii…. Idąc, ląduję baterie samą myślą, zawieszam sobie marchewkę, której jeszcze nie mogę skosztować, ale czuje jej zapach, widzę ją…
Dodaj komentarz